Home Artykuły Styl życia Nie, nie jesteś zadbana, jeśli zrobisz paznokcie. To w ogóle nie o to chodzi.
Nie, nie jesteś zadbana, jeśli zrobisz paznokcie. To w ogóle nie o to chodzi.

Nie, nie jesteś zadbana, jeśli zrobisz paznokcie. To w ogóle nie o to chodzi.

Zadbana kobieta musi mieć zrobione paznokcie. Zadbany mężczyzna nosi wyprasowaną koszulę. Latami społeczeństwo karmiło nas swoimi przekonaniami o “byciu zadbanym człowiekiem”. Dziś przekonujemy się, że to bzdura, a dbanie o siebie oznacza coś innego niż (jedynie) schludna fryzura. Sama dochodziłam do tego powoli. Moje odkrycie nie każdemu się podobało, ale zmieniło moje życie.

Dobrze pamiętam moment sprzed kilku lat, kiedy zdałam sobie sprawę, że coś jest nie w porządku. Popatrzyłam w lustro. Makijaż? Jest, łącznie z ulubioną czerwoną szminką na ustach. Uczesane włosy? Są. Kolczyki w uszach? Owszem. Sukienka czysta, perfumy wypsikane, twarz nawilżona. Każdy z boku powiedziałby, że jestem zadbana

Problem w tym, że zupełnie się tak nie czułam. Wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że jestem nie tyle zaniedbana, ile wręcz zapuszczona. Jakby moje zewnątrz i wewnątrz były dwoma oddzielnymi bytami. Nie miałam się dobrze.

Ale przecież robiłam wszystko, co radziły mi media, kultura, społeczeństwo. “Dbaj o siebie!” – krzyczały i prezentowały wzór Idealnie Zadbanej Osoby: czystej, schludnej, uczesanej, wypielęgnowanej.

Idealnie Zadbana Kobieta miała makijaż i ułożoną fryzurę, białe zęby, pomalowane paznokcie u rąk i nóg, ogolone nogi. Idealnie dopasowane sukienkę, czyste buty, rajstopy bez oczek. Idealnie Zadbany Mężczyzna był świeżono ogolony, ewentualnie z przystrzyżoną brodą. Czyste, obcięte paznokcie, elegancka koszula, spodnie wyglądające jak świeżo zdjęte z deski do prasowania.

Oto były. Archetypy zadbania. Owszem, nie byłam Idealnie Zadbaną Kobietą jak ładne, szczupłe modelki ze zdjęć, ale byłam zadbana. Nikt nie odsuwał się ode mnie w autobusach, mama chwaliła moją “porządność”. To dlaczego czułam w sobie jakiś brak?

Co to znaczy być zadbanym? Nie to, czego nas uczyli

Zaczęłam czytać, grzebać w sieci, słuchać, oglądać. Odkryłam, że dużo osób czuło się jak ja. To był ten czas w sieci, kiedy otwarcie zaczęliśmy walczyć z ideałami piękna. Ludzie wstawiali na Instagram niewyretuszowane zdjęcia, prezentowali się sauté, co jeszcze kiedyś było nie do pomyślenia. Widziałam łzy, trądzik, zmarszczki od śmiechu, włosy pod pachą, cellulit.

W komentarzach? Sporo podziwu i sporu jadu. Te, które pojawiały się najczęściej w tej drugiej kategorii to: “ale brzydka” albo “zadbaj o siebie” (celebrytka Agnieszka Kaczorowska pamiętnie mówiła w 2021 roku o “modzie na brzydotę”). 

Ale osoby na zdjęciu wyglądały na szczęśliwe, mimo że nie przypominały Idealnie Zadbanych Ludzi. Nie były perfekcyjne zewnątrz, ale jaśniały blaskiem, którego na początku nie rozumiałam. Skąd się wziął i gdzie mogę go dostać?!

To był… spokój. W internecie, w rozmowach, w mediach pojawiła się autentyczność, która w końcu pozwoliła nam odetchnąć. Przestawaliśmy bać się rozmawiać o własnych niedoskonałościach i dążeniach do szczęścia. Mówiliśmy o terapii, antydepresantach i duchowości, wellness przestało być fanaberią. Joga nie była już “wschodnią ciekawostką”, medytacja stawała się modna (w dobrym tego słowa znaczeniu), a ruch nie był jedynie sposobem na chudnięcie, lecz na dobre samopoczucie.

Było lepiej. Ścieraliśmy w pył niebotyczne społeczne oczekiwania i wypowiedzieliśmy walkę Idealnie Zadbanej Osobie. Nie chodzi oczywiście o to, że pielęgnowanie swojego ciała jest złe, podobnie jak makijaż, manicure czy modne ubrania. To tylko dodatki, wcale nie niezbędne. I nie, nie masz być “nieuczesanym obdartusem” (chyba że chcesz!). Nie o to zupełnie chodzi. Sam wizerunek po prostu nie wystarcza, nie świadczy o tym, jak widzimy się w środku. Zdjęcie może być bez filtra, ważne że osoba na zdjęciu czuje się ze sobą dobrze.

Nagle narodziła się Naprawdę Zadbana Osoba, którą sama zapragnęłam być. Czyli jaka? Nie “zrobiona”, nie perfekcyjna, ale zaopiekowana. 

Jak o siebie dbać? Wsłuchaj się w siebie

Doskonale opisała to twórczyni internetowa Nina Czarnecka, znana jako Blimsien, autorka cudownej idei “osiędbania”, którą szerzy na swoim blogu i Instagramie oraz w dwóch książkach: “Ciepło. Najprzytulniejszy poradnik osiędbania” (2012) oraz “Rześko. Najbardziej zmysłowy poradnik osiędbania” (2023).

“Z czym kojarzy Ci się bycie zadbaną? Spytałam o to ponad setkę Polek. Odpowiedzi, które otrzymałam, niemal zawsze były takie same. Bycie zadbaną kobietą to nienaganny manicure, świeże włosy, staranny makijaż i schludny strój” – czytałam po raz pierwszy kilka lat temu na jej blogu.

“Bardzo chciałam odczarować takie spojrzenie na sprawy. Pytałam więc też, co oznacza dla nich ‘selfcare’. Odpowiedzi były inne. Otulające, czułe, wskazujące raczej na ciepły koc, relaks, zaopiekowanie się sobą. Wiedziałam już, że nie uda mi się nadać nowego znaczenia ‘zadbanej kobiecie’. Dlatego wymyśliłam osiędbanie” – pisała Nina.

Czym jest osiędbanie? “(…) Jest kompleksowe i dotyczy każdej dziedziny życia. Osięzadbać może oczywiście również mężczyzna (…). Myli się jednak ta, która myśli, że osiędbanie to tylko roztaczanie wokół siebie troski, bezpiecznego parasola i picie kakao w szary deszczowy dzień” – zaznaczyła i podzieliła osiędbanie na: intelektualne, emocjonalne, fizyczne, duchowe, finansowe, związane z relacjami oraz regenerację.

Z miejsca pokochałam tę ideę. Wiedziałam, że właśnie o to chodzi, tego mi brakowało. Nie zajmowałam się sobą w całości, a jedynie częścią mnie. Zrozumiałam, że “bycie porządną” wcale nie wystarczy, jeśli nie zajmę się sobą holistycznie. Co z tego, że podkręcę włosy lokówką, jeśli nie zajmę się swoimi emocjami na terapii? Co mi da sam lakier na paznokciach, jeśli nie zacznę walczyć ze stresem, który zjadał mnie od środka?

Kiedy uczyłam się osiędbania, nie wszystkim się to podobało. Dostawałam pytania: dlaczego wyszłam z domu w miękkim dresie, a nie czymś porządniejszym (bo miałam akurat okres i potrzebowałam czuć się komfortowo); dlaczego nie chciałam wyjść w sobotę wieczór z domu (bo pragnęłam kąpieli z bąbelkami, maseczki na twarzy i ciszy); dlaczego przestałam pić czerwone wino (bo źle się po nim czułam); dlaczego zaczęłam częściej mówić “nie” (uczyłam się asertywności); i czy branie dłuższego urlopu w środku roku naprawdę jest konieczne (byłam emocjonalnie wyczerpana, potrzebowałam odpoczynku).

Dzisiaj dbanie o swój dobrostan nie jest już czarną magią ani fanaberią. Coraz więcej z nas rozumie, że nie chodzi o “zrobienie się”, ale o doglądanie siebie niczym małego dziecka. Wsłuchiwanie się w swoje ciało, swój umysł, swojego ducha. Czego mi właśnie potrzeba? A czego mi wcale nie potrzeba? Co jest dla mnie w tej chwili ważne? 

Każdy dba o siebie, tak jak umie i jak tego potrzebuje. Jest tyle możliwości, ścieżek, sposobów! Szukaj. 

Zaopiekuj się swoim ciałem, umysłem i wnętrzem, pamiętaj o swoich pasjach, śnie, dobrym odżywaniu, ruchu, otaczaniu się zdrowymi relacjami, psychoterapii, jeśli jej potrzebujesz. Jeśli formą osiędbania jest dla ciebie manicure, rób go jak najczęściej! Słuchaj siebie i troszcz się o siebie, bo nikt tego za ciebie nie zrobi. Dopiero, kiedy to zrozumiałam, zaczęłam żyć naprawdę. Moje zewnątrz i moje wewnątrz w końcu zaczynają tworzyć całość.

Dodaj komentarz

© 2024 Mind Guide - Szczęście zaczyna się od Twojej głowy.