Home Artykuły Wywiad 11 pytań o medytację: nauczycielka uważności Basia Świderska
11 pytań o medytację: nauczycielka uważności Basia Świderska

11 pytań o medytację: nauczycielka uważności Basia Świderska

“Masz czas codziennie umyć zęby? To zadbaj też o higienę swojego umysłu – to Twój najcenniejszy skarb”

W ramach naszego cyklu rozmów z nauczycielami uważności zadajemy 11 pytań dotyczących medytacji – zarówno osobistych, jak i praktycznych. Chcemy, by stały się one inspiracją i źródłem wskazówek dla wszystkich: tych, którzy już medytują, planują rozpocząć praktykę, a także tych, którzy sądzą, że medytacja nie jest dla nich. Dziś naszym gościem jest Basia Świderska – doświadczona trenerka mindfulness.

1. Medytacja to dla Ciebie…?

Medytacja uważności jest dla mnie przede wszystkim narzędziem samopoznania; drogą do większej samoświadomości, zrozumienia siebie i odkrywania w sobie głębokich zmian. Dzięki medytacji nauczyłam się zatrzymywać, podejmować bardziej świadome i wspierające decyzje w moim życiu.

Często w kontekście medytacji uważności posługuję się metaforą maski tlenowej, popularną w nurcie rozwoju osobistego. Jak w samolocie – najpierw zakładamy maskę sobie, a dopiero potem innym. Ta metafora doskonale obrazuje, że jeśli chcemy zmieniać świat, musimy najpierw zadbać o siebie, „dotlenić” siebie.

Czasami jednak odwracam tę metaforę. Zanim zaczęłam medytować, przez całe życie miałam wrażenie, że noszę maskę tlenową. Coś mnie ograniczało, blokowało pełny oddech – czułam, jakby powietrze, a nawet samo życie, były dla mnie ograniczone. Kiedy zetknęłam się z medytacją uważności, zrozumiałam, że mogę zdjąć tę maskę. Po raz pierwszy zaczęłam oddychać pełną piersią, nielimitowanym powietrzem.

Praktyka nauczyła mnie, że życie również nie musi być limitowane, bo jest tu i teraz. Nie muszę się spieszyć, żyć według narzuconych „powinności”. Wszystko, czego potrzebuję, jest właśnie w tym momencie. Bieżąca chwila i moje życie są bezkresne, piękne i pełne możliwości.

2. Co wprowadziło Cię na ścieżkę medytacji, czy była jakaś konkretna sytuacja, który Cię do tego zachęciła?

Moja droga do medytacji rozpoczęła się od konkretnego zdarzenia. Pracowałam w korporacjach, a zaczęłam dość wcześnie, bo jeszcze na studiach. Niedługo przed moim przełomowym momentem zmieniłam pracę na nową, w bardzo dobrej firmie. Czułam się tam dobrze, ale wciąż tliło się we mnie przekonanie, że to nie jest to, czym chciałabym się zajmować.

Nie potrafiłam odnaleźć się w środowisku pełnym wymagań, presji, zadań i oczekiwań. Mimo że dobrze wykonywałam swoje obowiązki i awansowałam, wiedziałam, że to nie jest dla mnie. Czułam, że to, co robię w życiu, nie spełnia moich marzeń, choć w innych obszarach – finansowym czy społecznym – wydawało się satysfakcjonujące.

Wtedy, razem z mężem, wpadliśmy na pomysł, aby rzucić wszystko i wyruszyć w długą podróż, bo oboje kochamy podróże. Mój mąż również pracował w korporacji, więc wspólnie podjęliśmy decyzję: rezygnujemy z pracy, kupujemy bilety dookoła świata i ruszamy.

Zaczęliśmy od Ameryki Południowej, gdzie spędziliśmy kilka miesięcy. Potem odwiedziliśmy Oceanię, Wyspę Wielkanocną, Nową Zelandię i Australię. Następnie trafiliśmy do Azji, gdzie podeszliśmy do podróży inaczej. Wcześniej intensywnie zwiedzaliśmy, a tu postanowiliśmy się zatrzymać i doświadczyć tego kontynentu w zupełnie inny sposób.

Azja kojarzyła nam się z buddyzmem i duchowością, ale wtedy nie miałam pojęcia, czym właściwie jest medytacja. Musiałam sprawdzić to w Google. Wiedziałam tylko, że pomaga uspokoić umysł, radzić sobie z emocjami i pracować z lękiem. To mnie przekonało – czułam, że to coś dla mnie! Zdecydowaliśmy się więc na odosobnienie medytacyjne w nurcie Vipassany w Tajlandii.

Ośrodek, do którego trafiliśmy, był buddyjski, ale przyjmował także osoby spoza tej religii. Atmosfera była bardzo otwarta i serdeczna. Podczas odosobnienia poczułam, że dzieje się coś ważnego – zaczęłam odczuwać spokój, inaczej postrzegać siebie, odkrywać się na nowo. To właśnie wtedy wymarzyłam sobie to, czym teraz się zajmuję. Zdecydowałam, że chcę rozwijać się w medytacji i uczyć jej innych.

Basia Świderska medytująca w Tajlandii

Nie stało się to jednak od razu. Po roku wróciliśmy do Polski, a nasza podróż pochłonęła wszystkie oszczędności. Odeszliśmy z pracy w atmosferze życzliwości, a z przełożonymi mieliśmy dobry kontakt, więc oboje mogliśmy wrócić do swoich dawnych firm. Musieliśmy podreperować rodzinny budżet.

Jednocześnie zaczęłam intensywnie rozwijać się w świeckim nurcie medytacji mindfulness. Po półtora roku wiedziałam już, że to jest ten moment – odeszłam z korporacji i całkowicie poświęciłam się medytacji uważności.

3. Pamiętasz jakiś moment, który był przełomem w Twojej praktyce medytacyjnej?

Na pewno samo odosobnienie w Tajlandii, które zapoczątkowało moją drogę z medytacją, było ogromnym przełomem. To wtedy naprawdę poczułam siebie, zauważyłam swoje ciało i doświadczyłam czegoś bardzo intensywnego. Zrozumiałam również, że nie chcę podążać w swojej praktyce zrytualizowaną ścieżką buddyjską. Po powrocie do Polski miałam intencję kontynuowania tej praktyki, ale w świecki, „zachodni” sposób – chciałam pomagać osobom, które żyją w dużych miastach. Kolejnym przełomowym momentem w moim życiu było więc wejście na świecką ścieżkę medytacji i rozpoczęcie rocznego procesu rozwoju uważności.

To były duże, wyraźne przełomy, ale w mojej praktyce było także wiele małych i to właśnie ich było najwięcej. To drobne kroki w życiu codziennym, jak na przykład moment, kiedy zauważyłam, że moja relacja partnerska się wzmacnia, albo kiedy potrafiłam dawać uwagę i bliskość moim synom, nawet w chwilach, gdy byłam bardzo zajęta. To takie małe wielkie momenty, kiedy naprawdę czułam, że jestem obecna w bieżącej chwili.

Największe przełomy w mojej praktyce medytacyjnej zauważyłam w obszarach uważnej komunikacji i emocji. Odkryłam, że można komunikować się w sposób otwarty, szczery i empatyczny. Zauważyłam także, jak ważne jest nawiązywanie kontaktu z emocjami – dostrzeganie ich, nazywanie, przeżywanie i regulowanie w sposób świadomy, mądry.

4. Co zmieniło się w Twoim życiu dzięki regularnej medytacji?

Dzięki medytacji stałam się przede wszystkim dużo spokojniejsza. Jednak największą zmianą, jaką przyniosła mi ta praktyka, jest pojawienie się w moim życiu akceptacji. Nauczyłam się cieszyć życiem takim, jakie ono jest, w pełni je przyjmować. Zrozumiałam, że wszystko, co się dzieje, ma swój cel. Nawet jeśli w danym momencie nie rozumiem, dlaczego coś się wydarza, wiem, że ma to swój sens.

To podejście pomaga mi prowadzić życie pełniejsze i bardziej spełnione. Praktyka medytacyjna nauczyła mnie również, że wszystko przemija. Nawet jeśli w danej chwili wydaje się, że jestem w życiowym maratonie i coś trwa bardzo długo – na przykład w trudnym dla mnie początkowym okresie macierzyństwa, który wydawał się nie mieć końca – wiem, że te ciężkie etapy mijają.

Medytacja wzmocniła także moją pewność siebie i poczucie sprawczości. Może się wydawać, że akceptacja życia takim, jakie jest, prowadzi do biernej postawy, ale w rzeczywistości jest wręcz przeciwnie. Medytacja dała mi nie tylko spokój, ale także możliwość mądrego działania, podejmowania dobrych wyborów i realizowania się w życiu.

5. Jak praktyka medytacyjna wspiera Cię najczęściej w codziennym życiu?

Największym wsparciem w codziennym życiu stała się dla mnie umiejętność robienia krótkich pauz, zatrzymywania się – nawet w najbardziej zajętym i wymagającym dniu. Po powrocie z Tajlandii, gdy wróciłam do dużej firmy, zaczęłam wprowadzać uważne przerwy w pracy: kubek ciepłej herbaty, posiłek, krótki spacer czy nawet chwila na świeżym powietrzu.

To naprawdę możliwe, nawet w korporacji. Nie trzeba spędzać całego dnia w szklanym, wysokim budynku – można znaleźć czas na chwilę oddechu. Starannie pielęgnuję ten nawyk także teraz, gdy prowadzą własny biznes. Wciąż dużo pracuję, a umiejętność zatrzymania się, choćby na moment, jest dla mnie niezwykle cenna.

6. Jak radzisz sobie w momentach, gdy pojawiają się trudności w praktyce (na przykład w szczególnie stresujące dni) i czy masz jakieś sprawdzone sposoby na takie kryzysowe sytuacje? 

Jestem człowiekiem z krwi i kości, jak każdy doświadczam trudnych i stresowych sytuacji. To łączy się również z tym, czym jest medytacja i co mi daje – uznaniem i akceptowaniem trudnych chwil w życiu. Dzięki praktyce medytacji potrafię odnaleźć się w tych momentach w sposób życzliwy i łagodny.

Uważność stała się dla mnie takim “systemem wczesnego ostrzegania”. Choć zdarzają się oczywiście nagłe sytuacje, każdy kryzys zazwyczaj ma swój początek. Dzięki medytacji zauważam te kryzysowe momenty szybciej i dostrzegam czynniki, które mogłyby na mnie negatywnie wpłynąć. 

W trudnych momentach, kiedy czuję, że naprawdę nie mam czasu na medytację – na przykład, gdy dzieci chorują, a w pracy „się pali” – przypominam sobie, że to właśnie wtedy medytacja jest najbardziej potrzebna. Jest takie powiedzenie mnicha buddyjskiego: „Jeśli nie masz czasu medytować pół godziny w ciągu dnia, to potrzebujesz medytować godzinę”. Kiedy czuję ciężar obowiązków na plecach, wyłączam komputer, zamykam kalendarz i robię skanowanie ciała lub krótką praktykę ruchową.

W momentach zawirowania czy kryzysu staram się też podchodzić do praktyki z większą elastycznością. Choć staram się codziennie wieczorem poświęcać czas na medytację, czasami po prostu nie mam na to przestrzeni. W takich chwilach szukam krótszych, uważnych momentów w ciągu dnia: przy posiłku, piciu wody czy przed snem. Zadaję sobie pytanie: jak mogę o siebie zadbać w tej chwili? Jeśli nie mogę popraktykować w ustalonym czasie, może po prostu położę się nieco wcześniej?

Poszukiwanie czasu na medytowanie w codziennym życiu to więc taka “niekończąca się opowieść”. Medytacja jest dla mnie ciągłym poszukiwaniem równowagi – szczególnie jako praktykująca uważność mama dwójki dzieci, siedmiolatka i czterolatka, która jednocześnie rozwija własny biznes. To także ciągłe obserwowanie siebie, jak się czuję w danym momencie, i traktowanie trudności z większą empatią i lekkością.

7. Jakie najważniejsze według Ciebie wartości praktyka medytacyjna może wnieść do naszego życia?

Spokój i wolność, ale także życzliwość – oraz wszystko, co się z nią wiąże: łagodność, akceptacja, zrozumienie, otwartość. Usłyszałam kiedyś piękną definicję uważności, która bardzo do mnie przemawia i często o niej pamiętam, zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. Dlaczego mindfulness, czyli uważność? Dlaczego mind, umysł? Dlaczego “pełnia umysłu”? To raczej powinno być heartfulness – ”pełnia serca”. 

Uważność to właśnie pełnia życzliwości i serdeczności. Nie ma uważności bez życzliwości i nie ma życzliwości bez uważności. Te dwa aspekty – umysł i serce – są nierozłączne. Podczas medytacji doświadczasz tej pełni. Bardzo lubię zresztą słowa Jona Kabata-Zinna, który świetnie to podsumował: “W wielu językach azjatyckich ‘umysł’ i ‘serce’ to jedno słowo. Gdy więc słyszysz słowo uważność, czyli mindfulness, powinieneś równocześnie słyszeć: heartfulness – dopiero wtedy zrozumiesz, czym naprawdę jest uważność”.

8. Co powiedziałabyś komuś, kto twierdzi, że „nie ma czasu” na medytację?

Zapytałabym wtedy: a masz czas, by codziennie wziąć prysznic, ubrać się rano i zjeść posiłek? Jeśli dbasz o siebie fizycznie, to dlaczego nie zadbać o coś, co jest jednym z twoich największych potencjałów, najcenniejszych skarbów – swój umysł? Zadbaj o jego higienę, „umyj” te umysłowe zęby. Jeśli nie masz czasu na codzienne „szczotkowanie” umysłu, pamiętaj o regularnym sprzątaniu i “wymiataniu” niepotrzebnych myśli. Nie zapominaj o pauzach i chwilach zatrzymania.

Aby jednak wzmocnić się w praktyce nieformalnej, czyli w uważności na codzienność, potrzebna jest również medytacja formalna. To czas na medytację siedzącą, chodzoną czy skanowanie ciała. To trochę jak siłownia – dzięki praktyce wzmacniasz „mięsień” umysłowy. Kiedy jest on wyćwiczony, w codziennym życiu nie musisz się już zastanawiać, co robić. Twój umysł staje się sprężysty, a świadomość i uważność prowadzą cię przez dzień, pomagając dokonywać mądrzejszych, bardziej wspierających wyborów.

Zawsze powtarzam moim uczniom, że rytuał bardzo wspiera. Nasze ciało ma swoją pamięć – kiedy wybije konkretna godzina, po prostu pamiętasz, że to czas na praktykę. Dobrze jest więc pilnować stałej pory, co sama staram się robić – osobiście wieczory (te “niekryzysowe”) przeznaczam na praktykę formalną, chociaż poranki również mogą być świetnym czasem na medytację. 

Czasem wstaję dużo wcześniej niż moja rodzina, a czasem tylko pół godziny przed mężem i synami. Wcześniejsze wstawanie pozwala mi inaczej rozpocząć dzień. Jestem spokojniejsza, mogę robić wszystko wolniej. Nie wbiegam w dzień, tylko spokojnie w niego wchodzę. Mam czas na zaparzenie herbaty i zrobienie czegoś dla siebie. Te pół godziny wcześniej to moment na zastanowienie się: co mogę zrobić dla siebie? To balansowanie między formalną praktyką medytacyjną a chwilami zatrzymania jest niezwykle cenne.

9. Od czego według Ciebie warto zacząć swoją przygodę z medytacją?

Mam poczucie, że kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się nauczyciel. Moja ścieżka była jednak dość niestandardowa, ponieważ zaczęła się od wspomnianego odosobnienia medytacyjnego w Azji. Czasami ktoś może poczuć wewnętrzną gotowość, by rozpocząć swoją praktykę w ten sposób. To trochę jak skok na głęboką wodę, ale dla mnie właśnie tak to się zaczęło, dlatego nie chciałabym pomijać tej możliwości. Byłam w takim momencie życia, że naprawdę czułam, że chcę tego spróbować. Dokładnie zapoznałam się z zasadami odosobnienia: wiedziałam, że to praktyka w ciszy, bez kontaktu z otoczeniem, z rezygnacją z cyfrowych technologii, bez telefonu, książek czy zewnętrznych rozpraszaczy. Znałam te wytyczne i podjęłam wyzwanie.

Pamiętajmy, że medytacja jest trochę jak każda inna nowa umiejętność. Jeśli chcesz nauczyć się gry na gitarze lub malowania, zazwyczaj korzystasz ze wsparcia nauczyciela, zapisujesz się na lekcje czy kurs. Z drugiej strony medytacja może przypominać bieganie – wystarczy, że zdecydujesz, że chcesz zacząć, kupisz odpowiedni strój i po prostu wyjdziesz na pierwszą przebieżkę. Nie zawsze potrzebujesz kogoś, kto cię poprowadzi, możesz zacząć samodzielnie.

Za chwilę minie dekada od momentu, gdy rozpoczęłam swoją praktykę, i widzę, jak moje doświadczenie przeszło proces transformacji i krystalizacji. Dlatego obecnie rekomendowałabym, by na początek znaleźć nauczyciela, przewodnika lub grupę osób, z którą można wspólnie wkroczyć na ścieżkę medytacyjną. Mogą być w niej osoby, które również dopiero zaczynają lub mają podobne doświadczenie. Nawet jeśli medytowały wcześniej w innych nurtach, wspólna praktyka może być bardzo wspierająca.

To trochę jak z odpływaniem od kei – na początku jesteś w porcie, przygotowujesz się, nabierasz sił i pewności. A kiedy jesteś gotowy/a, wypływasz samodzielnie na szersze wody, a twoja osobista praktyka zaczyna się stopniowo przekształcać i rozwijać. 

10. Wiele początkujących osób ma trudność z utrzymaniem uwagi podczas medytacji – co byś im poradziła?

Uspokoiłabym, że na początku to zupełnie naturalne. Nie możesz oczekiwać od siebie, że od razu będziesz w stanie utrzymać uwagę, zwłaszcza jeśli wcześniej nie podjęłaś ani nie podjąłeś żadnych działań, aby ją wzmocnić.

W tym miejscu doskonale pasuje wcześniejsza metafora mięśnia. Wyobraź sobie, że zaczynasz swoją przygodę z siłownią. Idziesz na pierwszy trening – 45-minutowy, godzinny. Czy następnego dnia czujesz, że twoje mięśnie brzucha są już wzmocnione, a ciało bardziej elastyczne? Oczywiście, że nie. Początek przygody z siłownią to często jedna wielka walka. Jest ci trudno, pocisz się, masz zakwasy, nie wiesz, jak używać sprzętu ani od czego zacząć. Wracasz do domu wyczerpana/y, zaczynasz wątpić, czy to w ogóle dla ciebie, czy dasz radę. Ale stopniowo jest coraz lepiej, a twoje ciało powoli staje się silniejsze i bardziej sprężyste.

Tak samo jest z uwagą. Uwaga jest jak mięsień w głowie – potrzebuje regularnego treningu, musi się wyćwiczyć. Powiedziałabym więc osobie początkującej: bądź dla siebie życzliwa/a i cierpliwa/a. Bądź wytrwała i wytrwały, ale w łagodny sposób. Daj sobie czas.

11. Dlaczego Twoim zdaniem współczesny człowiek potrzebuje medytacji i co może dzięki niej uzyskać?

Żyjemy w wymagających czasach, ale także w fascynującym momencie, pełnym pięknej różnorodności i niezliczonych możliwości. To naprawdę niezwykłe. Uważam, że świadome i mądre korzystanie z tego, co oferuje współczesny świat, może prowadzić do pięknego i pełnego życia, bez poczucia tęsknoty za czymś więcej.

Jednocześnie ten świat generuje stres. Jeśli spojrzymy na niego szerzej, to długotrwały, chroniczny stres jest bardzo niekorzystny dla naszego zdrowia i życia. Można go zdefiniować jako stan, który nie wspiera naszego umysłu, ciała i emocji. W takim kontekście medytacja może przynieść współczesnemu człowiekowi ukojenie, pomóc poradzić sobie z pośpiechem, presją i wymaganiami codziennego życia.

Medytacja to jednak nie tylko odpowiedź na stres – to także sposób na zaopiekowanie się sobą, rozwijanie samoświadomości, wspieranie osobistego rozwoju oraz dbanie o zdrowie w długoterminowej perspektywie.

Basia Świderska o sobie: Medytuję od 2015 roku. Uważność to mój styl życia. Uczę jej w naturalny sposób, z maksymalną otwartością, obecnością i bez przymusu. Filozofia mindfulness wypływa z moich wartości, przekonań oraz osobowości. Często słyszę od moich uczniów, że “jestem w teraz”. Doświadczenie i wiedzę zdobywałam podczas wielu godzin osobistej praktyki, na odosobnieniach, programie z praktyką formalną i specjalistycznym szkoleniu nauczycielskim. Moją pracę poddaję superwizji. Część moich projektów prowadzę w tandemie nauczycielskim, co dodatkowo wzmacnia siłę uważności, która dziś jest ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum Basi Świderskiej i są jej własnością.

Dodaj komentarz

© 2024 Mind Guide - Szczęście zaczyna się od Twojej głowy.